Jezioro Tuchomskie…
Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano:01.06.2013
Km: | 52.90 | Km teren: | 34.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 17.63 |
Pr. maks.: | 46.49 | Temperatura: | 24.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 3958kcal | Podjazdy: | 425m | Rower: |
… albo w poszukiwaniu niebieskiego szlaku :-) Na początek po raz kolejny ustawiłem zacisk przedniego hamulca – ale na nic to się zdało, jadąc rower wydawał fajne metaliczne odgłosy. Muszę spróbować wyprostować tarczę w przednim kole, tylko to mi już zostało – wcześniej rozebrałem i zregenerowałem tłoczki w hamulcu, odpowietrzyłem go i wstawiłem nowe klocki hamulcowe.
A wracając do wycieczki – przez Rębiechowo i żwirownię w Borowcu szybko dotarłem do krzyża, który był znakiem że wjeżdżam na błękitny szlak do Sianowa. Krzyż pięknie przystrojony, zobaczcie sami na zdjęciu.
Przydrożny krzyż w Borowcu by adas172002
Ruszam spod krzyża i stwierdzam, że ten błękitny szlak coś kiepsko oznakowany. I chociaż mam na kierze przebieg szlaku w garminie, to zaraz go gubię. Nie chce mi się zawracać, więc jadę dalej wypatrując jakiejś scieżki w lewo. Pierwsza okazuje się ślepa, drugą docieram przez mały lasek do zabudowań Chwaszczyna, skąd bocznymi drogami i prawie przez podwórko jakiegoś gospodarstwa wracam na szlak.
Bez problemów docieram do Jeziora Tuchomskiego, dziś w niemal każdym dostępny miejscu przy brzegu widać było wędkarzy. Chyba rybne to jezioro. Robię sobie mały postój na foto i sezamki, ruszam dalej z postanowieniem objechania całego jeziora.
Jezioro Tuchomskie by adas172002
Droga do Warzenka pnie się w górę, ale podładowany cukrem z sezamków daję radę. Niestety, im dalej tym bardziej dziko, droga jest chyba używana przez wędkarzy i właścicieli nielicznych domków wypoczynkowych. Robi się coraz gorsza i ostatecznie zmienia się w singel track z trawą do kolan. Nie zrażam się i dzielnie prę do przodu, tylko że ostatecznie zataczam pętlę. No coż, chyba trzeba poszukać innej drogi, widzę coś w garminie na zachód ode mnie, niby niedaleko ale okazje się że po drodze jest stare wyrobisko kolejnej żwirowni. Muszę spasować i wrócić na błękitny szlak. Dojeżdżam do boiska na którym akurat trwa jakiś festyn, zatrzymuję się żeby zastanowić się jak jechać dalej. Przed boiskiem jest jakaś droga skręcająca w stronę, w którą chciałem pojechać. Ale nie ma jej na mapie i nie wygląda na uczęszczaną. No risk, no fun – zawracam i ostrym zjazdem przez las docieram do drogi od drugiej strony, omijając wyrobisko żwirowni. Po zjeździe jest ostry podjazd, z chmarą komarów i błotem. Za podjazdem objawia się wspaniała panorama.
Zapomniana droga by adas172002
Untitled by adas172002
Robię postój na złapanie oddechu i foto. Powrót przez Czeczewo, Tokary i Miszewo, gdzie postanawiam zaryzykować po raz drugi i skrócić sobie dojazd do Rębiechowa. Niestety, droga okazuje się ślepa, kończy się w polu. Ale domy w nowym Baninie są na wyciągnięcie ręki, jadę więc dalej po miedzy. Widzę że miedza niknie w podmokłym bagienku, muszę więc skręcić – na szczęście nie ja jeden muszę je omijać, kieruję się po śladach opon ciągnika i objeżdżam bajorko. W końcu osiągam domy w Baninie, okazuje się że trafiłem blisko Marchosa :-) Na pokonanie pola zużywam resztki bidonu, przez chwilę zastanawiam się czy nie odwiedzić Marcina i uzupełnić zapas wody, po namyśle wybieram jazdę wprost do domu. To już blisko, a droga będzie bez niespodzianek. Do domu docieram na przysłowiowych resztkach paliwa. Ale w lodówce czeka zimna Łomża :-)
A wracając do wycieczki – przez Rębiechowo i żwirownię w Borowcu szybko dotarłem do krzyża, który był znakiem że wjeżdżam na błękitny szlak do Sianowa. Krzyż pięknie przystrojony, zobaczcie sami na zdjęciu.
Przydrożny krzyż w Borowcu by adas172002
Ruszam spod krzyża i stwierdzam, że ten błękitny szlak coś kiepsko oznakowany. I chociaż mam na kierze przebieg szlaku w garminie, to zaraz go gubię. Nie chce mi się zawracać, więc jadę dalej wypatrując jakiejś scieżki w lewo. Pierwsza okazuje się ślepa, drugą docieram przez mały lasek do zabudowań Chwaszczyna, skąd bocznymi drogami i prawie przez podwórko jakiegoś gospodarstwa wracam na szlak.
Bez problemów docieram do Jeziora Tuchomskiego, dziś w niemal każdym dostępny miejscu przy brzegu widać było wędkarzy. Chyba rybne to jezioro. Robię sobie mały postój na foto i sezamki, ruszam dalej z postanowieniem objechania całego jeziora.
Jezioro Tuchomskie by adas172002
Droga do Warzenka pnie się w górę, ale podładowany cukrem z sezamków daję radę. Niestety, im dalej tym bardziej dziko, droga jest chyba używana przez wędkarzy i właścicieli nielicznych domków wypoczynkowych. Robi się coraz gorsza i ostatecznie zmienia się w singel track z trawą do kolan. Nie zrażam się i dzielnie prę do przodu, tylko że ostatecznie zataczam pętlę. No coż, chyba trzeba poszukać innej drogi, widzę coś w garminie na zachód ode mnie, niby niedaleko ale okazje się że po drodze jest stare wyrobisko kolejnej żwirowni. Muszę spasować i wrócić na błękitny szlak. Dojeżdżam do boiska na którym akurat trwa jakiś festyn, zatrzymuję się żeby zastanowić się jak jechać dalej. Przed boiskiem jest jakaś droga skręcająca w stronę, w którą chciałem pojechać. Ale nie ma jej na mapie i nie wygląda na uczęszczaną. No risk, no fun – zawracam i ostrym zjazdem przez las docieram do drogi od drugiej strony, omijając wyrobisko żwirowni. Po zjeździe jest ostry podjazd, z chmarą komarów i błotem. Za podjazdem objawia się wspaniała panorama.
Zapomniana droga by adas172002
Untitled by adas172002
Robię postój na złapanie oddechu i foto. Powrót przez Czeczewo, Tokary i Miszewo, gdzie postanawiam zaryzykować po raz drugi i skrócić sobie dojazd do Rębiechowa. Niestety, droga okazuje się ślepa, kończy się w polu. Ale domy w nowym Baninie są na wyciągnięcie ręki, jadę więc dalej po miedzy. Widzę że miedza niknie w podmokłym bagienku, muszę więc skręcić – na szczęście nie ja jeden muszę je omijać, kieruję się po śladach opon ciągnika i objeżdżam bajorko. W końcu osiągam domy w Baninie, okazuje się że trafiłem blisko Marchosa :-) Na pokonanie pola zużywam resztki bidonu, przez chwilę zastanawiam się czy nie odwiedzić Marcina i uzupełnić zapas wody, po namyśle wybieram jazdę wprost do domu. To już blisko, a droga będzie bez niespodzianek. Do domu docieram na przysłowiowych resztkach paliwa. Ale w lodówce czeka zimna Łomża :-)