Przywidz
Niedziela, 21 lipca 2013 | dodano:21.07.2013
Km: | 95.95 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 05:27 | km/h: | 17.61 |
Pr. maks.: | 46.91 | Temperatura: | 29.5 | HRmax: | (102%) | HRavg | ( 79%) |
Kalorie: | 6749kcal | Podjazdy: | 694m | Rower: |
Dzień wcześniej przypomniałem sobie o wycieczce, którą chciałem zrobić latem. A mianowicie przejechać leśną autostradą (którą zimą opisywał Turysta) z Przyjaźni do… do końca :-) Tylko że na mapie OSM trasa nie była w całości, miałem więc dodatkową motywację aby przejechać ją z garminem i na podstawie śladu uzupełnić mapę.
W sobotni wieczór wymyśliłem resztę trasy, plan był ambitny – gdybym go dziś wykonał byłoby ponad 100km na liczniku. Ale niedziely poranek był jakiś taki rozmemłany, przez pierwsze 30 km nie miałem ochoty na zrealizowanie planu. Może to przez upał? A może wiatr? Ale po przejechaniu leśnej autostrady rozgrzałem się na tyle, że wątpliwości znikły i pokręciłem dalej, przez Kamelę, Roztokę i Klonowo Górne i Dolne dojechałem do jeziora Przywidzkiego.
W ośrodku nad jeziorem jest bar, ale zrezygnowałem – nikt tam nie jadł, to zły znak. Początkowo skręciłem na mostek i na drogę na Gromadzin, ale zawróciłem i objechałem jezioro od północnej strony. Na końcu szlaku wokół jeziora znajduje się rozwidlenie, zastanawiałem się czy jechać dalej wokół jeziora czy zgodnie z planem – trochę na około – przez Kozią Górę. Ostatecznie wybrałem drogę w lewo, z najbardziej stromym dziś podjazdem. Mijam Kozią Górę i w Mierzeszynie robię drugi postój pod sklepem na uzupełnienie bidonu. SMSuję do Magica – ale nie ma go w domu – postanawiam więc trochę skrócić planowaną trasę i ominąć Postołowo i Gołębiewo, jadąc drogą w kierunku wschodnim, na Kleszczewo. Dzięki garminowi i wspaniałej mapie OSM obczajam Gościniec Dla Przyjaciół, gdzie zamawiam pyszne pierogi ze szpinakiem. Ta knajpa ma renomę, parking pełen aut i pełno ludzi na obiedzie.
pierogi ze szpinakiem by adas172002
Najedzony najchętniej zostałbym tam na małą siestę, ale niestety do domu jeszcze trochę km, więc ruszam. Ostatni odcinek trasy mam najsłabiej opracowany, przeskakuję na drugą stronę rzeczki Kłodawy i DK222, i polnymi drogami jadę w stronę A1, przez Żukczyn, Kłodawę i Rusocin, gdzie tuż przed rondem dogania mnie biker w potrzebie. Pyta o klucze imbusowe, musi dokręcić poluzowane siodełko. Oczywiście podczas pracy wywiązuje się mała rozmowa o rowerach :-)
Za rondem ddr wzdłuż DK91 dojeżdżam do Pruszcza Gd. Wiatr który rano wiał bardziej z zachodu teraz zmienił kierunek na pn-zach i utrudnia mi jazdę. A dodatkowo budowa ddr na wale Raduni zmusza mnie do jazdy Traktem św. Wojciecha. W św. Wojciechu robię ostatnie (?) zakupy w spożywczym i spokojnym tempem pedałuję rozglądając się do tyłu w stronę centrum Gdańska. Skręcam w lewo na Węźle Unii Europejskiej (kto wie gdzie to :-) i przy Urzędzie Miejskim osiągam Kartuską. Przed światłami na skrzyżowaniu z Powstańców Warszawskich stwierdzam że jest jeszcze zbyt wcześnie aby napierać do domu, więc skręcam do pobliskiego parku na ławeczkę, gdzie osuszam bidon. Dalej już tradcyjnie, ddr na Kartuskiej i przez Nowolipie na Morenę, przez Myśliwską na poligon i na Wiszące Ogrody. Na liczniku śmieszna liczba 95,95 km.
I jeszcze jedno spostrzeżenie: zabrałem pulsometr (którego nota bene nie używałem w tym roku) i ustawiłem go na wyświetlanie stref wysiłku. Jadąc starałem się utrzymywać tempo w którym miałem być w strefie III, ale za cholerę mi to nie wychodziło – większość przejechałem w strefie beztlenowej. I tu pojawia się pytanie: czy jechałem za szybko czy może kondycja nie pozwala mi na osiągnięcie założeń?
W sobotni wieczór wymyśliłem resztę trasy, plan był ambitny – gdybym go dziś wykonał byłoby ponad 100km na liczniku. Ale niedziely poranek był jakiś taki rozmemłany, przez pierwsze 30 km nie miałem ochoty na zrealizowanie planu. Może to przez upał? A może wiatr? Ale po przejechaniu leśnej autostrady rozgrzałem się na tyle, że wątpliwości znikły i pokręciłem dalej, przez Kamelę, Roztokę i Klonowo Górne i Dolne dojechałem do jeziora Przywidzkiego.
W ośrodku nad jeziorem jest bar, ale zrezygnowałem – nikt tam nie jadł, to zły znak. Początkowo skręciłem na mostek i na drogę na Gromadzin, ale zawróciłem i objechałem jezioro od północnej strony. Na końcu szlaku wokół jeziora znajduje się rozwidlenie, zastanawiałem się czy jechać dalej wokół jeziora czy zgodnie z planem – trochę na około – przez Kozią Górę. Ostatecznie wybrałem drogę w lewo, z najbardziej stromym dziś podjazdem. Mijam Kozią Górę i w Mierzeszynie robię drugi postój pod sklepem na uzupełnienie bidonu. SMSuję do Magica – ale nie ma go w domu – postanawiam więc trochę skrócić planowaną trasę i ominąć Postołowo i Gołębiewo, jadąc drogą w kierunku wschodnim, na Kleszczewo. Dzięki garminowi i wspaniałej mapie OSM obczajam Gościniec Dla Przyjaciół, gdzie zamawiam pyszne pierogi ze szpinakiem. Ta knajpa ma renomę, parking pełen aut i pełno ludzi na obiedzie.
pierogi ze szpinakiem by adas172002
Najedzony najchętniej zostałbym tam na małą siestę, ale niestety do domu jeszcze trochę km, więc ruszam. Ostatni odcinek trasy mam najsłabiej opracowany, przeskakuję na drugą stronę rzeczki Kłodawy i DK222, i polnymi drogami jadę w stronę A1, przez Żukczyn, Kłodawę i Rusocin, gdzie tuż przed rondem dogania mnie biker w potrzebie. Pyta o klucze imbusowe, musi dokręcić poluzowane siodełko. Oczywiście podczas pracy wywiązuje się mała rozmowa o rowerach :-)
Za rondem ddr wzdłuż DK91 dojeżdżam do Pruszcza Gd. Wiatr który rano wiał bardziej z zachodu teraz zmienił kierunek na pn-zach i utrudnia mi jazdę. A dodatkowo budowa ddr na wale Raduni zmusza mnie do jazdy Traktem św. Wojciecha. W św. Wojciechu robię ostatnie (?) zakupy w spożywczym i spokojnym tempem pedałuję rozglądając się do tyłu w stronę centrum Gdańska. Skręcam w lewo na Węźle Unii Europejskiej (kto wie gdzie to :-) i przy Urzędzie Miejskim osiągam Kartuską. Przed światłami na skrzyżowaniu z Powstańców Warszawskich stwierdzam że jest jeszcze zbyt wcześnie aby napierać do domu, więc skręcam do pobliskiego parku na ławeczkę, gdzie osuszam bidon. Dalej już tradcyjnie, ddr na Kartuskiej i przez Nowolipie na Morenę, przez Myśliwską na poligon i na Wiszące Ogrody. Na liczniku śmieszna liczba 95,95 km.
I jeszcze jedno spostrzeżenie: zabrałem pulsometr (którego nota bene nie używałem w tym roku) i ustawiłem go na wyświetlanie stref wysiłku. Jadąc starałem się utrzymywać tempo w którym miałem być w strefie III, ale za cholerę mi to nie wychodziło – większość przejechałem w strefie beztlenowej. I tu pojawia się pytanie: czy jechałem za szybko czy może kondycja nie pozwala mi na osiągnięcie założeń?