Rębiechowo
Piątek, 26 lipca 2013 | dodano:26.07.2013
| Km: | 26.50 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 22.09 |
| Pr. maks.: | 40.60 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | 1101kcal | Podjazdy: | 73m | Rower: | |||
Wieczorna przejażdżka do Rębiechowa przez Bysewo. Sprawdziłem też postępy na budowie linii kolei przy dworcu lotniczym, zaciekawiły mnie fundamenty pod słupy estakady po której będzie jeździć kolej metro. Wygląda jakby niektóre fundamenty stawiano w wykopach ustabilizowanych już dawno temu – w tych wykopach sterczą żelbetonowe pale, ale nie nowe. Nie wiem czy tak się zniszczyły przy wbijaniu? Czy może były już w gruncie wcześniej i teraz je odkopano? W drodze powrotnej pokręciłem się jeszcze po przemysłowej części Kokoszek: zakład Weyerhaeuser i inne w okolicy, a teraz świeżo wybudowane centrum dystrybucyjne Biedronki.
Po małym przeszukaniu sieci już wiem że słupy nie zostały odkopane, na stronie PKM są nawet zdjęcia owych słupów i maszyny do palowania.
Po małym przeszukaniu sieci już wiem że słupy nie zostały odkopane, na stronie PKM są nawet zdjęcia owych słupów i maszyny do palowania.
Zaspa
Środa, 24 lipca 2013 | dodano:24.07.2013Kategoria cargo cycling
| Km: | 27.56 | Km teren: | 0.60 | Czas: | 01:15 | km/h: | 22.04 |
| Pr. maks.: | 44.30 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | ( 90%) | HRavg | ( 73%) |
| Kalorie: | 1355kcal | Podjazdy: | 151m | Rower: | |||
Szybki zjazd Kartuską aby zdążyć przed zamknięciem baltrade. W środku tłum klientów, ale zrobiłem zakupy. Powrót już nie tak szybko, przez Morenę.
Przywidz
Niedziela, 21 lipca 2013 | dodano:21.07.2013
| Km: | 95.95 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 05:27 | km/h: | 17.61 |
| Pr. maks.: | 46.91 | Temperatura: | 29.5 | HRmax: | (102%) | HRavg | ( 79%) |
| Kalorie: | 6749kcal | Podjazdy: | 694m | Rower: | |||
Dzień wcześniej przypomniałem sobie o wycieczce, którą chciałem zrobić latem. A mianowicie przejechać leśną autostradą (którą zimą opisywał Turysta) z Przyjaźni do… do końca :-) Tylko że na mapie OSM trasa nie była w całości, miałem więc dodatkową motywację aby przejechać ją z garminem i na podstawie śladu uzupełnić mapę.
W sobotni wieczór wymyśliłem resztę trasy, plan był ambitny – gdybym go dziś wykonał byłoby ponad 100km na liczniku. Ale niedziely poranek był jakiś taki rozmemłany, przez pierwsze 30 km nie miałem ochoty na zrealizowanie planu. Może to przez upał? A może wiatr? Ale po przejechaniu leśnej autostrady rozgrzałem się na tyle, że wątpliwości znikły i pokręciłem dalej, przez Kamelę, Roztokę i Klonowo Górne i Dolne dojechałem do jeziora Przywidzkiego.
W ośrodku nad jeziorem jest bar, ale zrezygnowałem – nikt tam nie jadł, to zły znak. Początkowo skręciłem na mostek i na drogę na Gromadzin, ale zawróciłem i objechałem jezioro od północnej strony. Na końcu szlaku wokół jeziora znajduje się rozwidlenie, zastanawiałem się czy jechać dalej wokół jeziora czy zgodnie z planem – trochę na około – przez Kozią Górę. Ostatecznie wybrałem drogę w lewo, z najbardziej stromym dziś podjazdem. Mijam Kozią Górę i w Mierzeszynie robię drugi postój pod sklepem na uzupełnienie bidonu. SMSuję do Magica – ale nie ma go w domu – postanawiam więc trochę skrócić planowaną trasę i ominąć Postołowo i Gołębiewo, jadąc drogą w kierunku wschodnim, na Kleszczewo. Dzięki garminowi i wspaniałej mapie OSM obczajam Gościniec Dla Przyjaciół, gdzie zamawiam pyszne pierogi ze szpinakiem. Ta knajpa ma renomę, parking pełen aut i pełno ludzi na obiedzie.

pierogi ze szpinakiem by adas172002
Najedzony najchętniej zostałbym tam na małą siestę, ale niestety do domu jeszcze trochę km, więc ruszam. Ostatni odcinek trasy mam najsłabiej opracowany, przeskakuję na drugą stronę rzeczki Kłodawy i DK222, i polnymi drogami jadę w stronę A1, przez Żukczyn, Kłodawę i Rusocin, gdzie tuż przed rondem dogania mnie biker w potrzebie. Pyta o klucze imbusowe, musi dokręcić poluzowane siodełko. Oczywiście podczas pracy wywiązuje się mała rozmowa o rowerach :-)
Za rondem ddr wzdłuż DK91 dojeżdżam do Pruszcza Gd. Wiatr który rano wiał bardziej z zachodu teraz zmienił kierunek na pn-zach i utrudnia mi jazdę. A dodatkowo budowa ddr na wale Raduni zmusza mnie do jazdy Traktem św. Wojciecha. W św. Wojciechu robię ostatnie (?) zakupy w spożywczym i spokojnym tempem pedałuję rozglądając się do tyłu w stronę centrum Gdańska. Skręcam w lewo na Węźle Unii Europejskiej (kto wie gdzie to :-) i przy Urzędzie Miejskim osiągam Kartuską. Przed światłami na skrzyżowaniu z Powstańców Warszawskich stwierdzam że jest jeszcze zbyt wcześnie aby napierać do domu, więc skręcam do pobliskiego parku na ławeczkę, gdzie osuszam bidon. Dalej już tradcyjnie, ddr na Kartuskiej i przez Nowolipie na Morenę, przez Myśliwską na poligon i na Wiszące Ogrody. Na liczniku śmieszna liczba 95,95 km.
I jeszcze jedno spostrzeżenie: zabrałem pulsometr (którego nota bene nie używałem w tym roku) i ustawiłem go na wyświetlanie stref wysiłku. Jadąc starałem się utrzymywać tempo w którym miałem być w strefie III, ale za cholerę mi to nie wychodziło – większość przejechałem w strefie beztlenowej. I tu pojawia się pytanie: czy jechałem za szybko czy może kondycja nie pozwala mi na osiągnięcie założeń?
W sobotni wieczór wymyśliłem resztę trasy, plan był ambitny – gdybym go dziś wykonał byłoby ponad 100km na liczniku. Ale niedziely poranek był jakiś taki rozmemłany, przez pierwsze 30 km nie miałem ochoty na zrealizowanie planu. Może to przez upał? A może wiatr? Ale po przejechaniu leśnej autostrady rozgrzałem się na tyle, że wątpliwości znikły i pokręciłem dalej, przez Kamelę, Roztokę i Klonowo Górne i Dolne dojechałem do jeziora Przywidzkiego.
W ośrodku nad jeziorem jest bar, ale zrezygnowałem – nikt tam nie jadł, to zły znak. Początkowo skręciłem na mostek i na drogę na Gromadzin, ale zawróciłem i objechałem jezioro od północnej strony. Na końcu szlaku wokół jeziora znajduje się rozwidlenie, zastanawiałem się czy jechać dalej wokół jeziora czy zgodnie z planem – trochę na około – przez Kozią Górę. Ostatecznie wybrałem drogę w lewo, z najbardziej stromym dziś podjazdem. Mijam Kozią Górę i w Mierzeszynie robię drugi postój pod sklepem na uzupełnienie bidonu. SMSuję do Magica – ale nie ma go w domu – postanawiam więc trochę skrócić planowaną trasę i ominąć Postołowo i Gołębiewo, jadąc drogą w kierunku wschodnim, na Kleszczewo. Dzięki garminowi i wspaniałej mapie OSM obczajam Gościniec Dla Przyjaciół, gdzie zamawiam pyszne pierogi ze szpinakiem. Ta knajpa ma renomę, parking pełen aut i pełno ludzi na obiedzie.

pierogi ze szpinakiem by adas172002
Najedzony najchętniej zostałbym tam na małą siestę, ale niestety do domu jeszcze trochę km, więc ruszam. Ostatni odcinek trasy mam najsłabiej opracowany, przeskakuję na drugą stronę rzeczki Kłodawy i DK222, i polnymi drogami jadę w stronę A1, przez Żukczyn, Kłodawę i Rusocin, gdzie tuż przed rondem dogania mnie biker w potrzebie. Pyta o klucze imbusowe, musi dokręcić poluzowane siodełko. Oczywiście podczas pracy wywiązuje się mała rozmowa o rowerach :-)
Za rondem ddr wzdłuż DK91 dojeżdżam do Pruszcza Gd. Wiatr który rano wiał bardziej z zachodu teraz zmienił kierunek na pn-zach i utrudnia mi jazdę. A dodatkowo budowa ddr na wale Raduni zmusza mnie do jazdy Traktem św. Wojciecha. W św. Wojciechu robię ostatnie (?) zakupy w spożywczym i spokojnym tempem pedałuję rozglądając się do tyłu w stronę centrum Gdańska. Skręcam w lewo na Węźle Unii Europejskiej (kto wie gdzie to :-) i przy Urzędzie Miejskim osiągam Kartuską. Przed światłami na skrzyżowaniu z Powstańców Warszawskich stwierdzam że jest jeszcze zbyt wcześnie aby napierać do domu, więc skręcam do pobliskiego parku na ławeczkę, gdzie osuszam bidon. Dalej już tradcyjnie, ddr na Kartuskiej i przez Nowolipie na Morenę, przez Myśliwską na poligon i na Wiszące Ogrody. Na liczniku śmieszna liczba 95,95 km.
I jeszcze jedno spostrzeżenie: zabrałem pulsometr (którego nota bene nie używałem w tym roku) i ustawiłem go na wyświetlanie stref wysiłku. Jadąc starałem się utrzymywać tempo w którym miałem być w strefie III, ale za cholerę mi to nie wychodziło – większość przejechałem w strefie beztlenowej. I tu pojawia się pytanie: czy jechałem za szybko czy może kondycja nie pozwala mi na osiągnięcie założeń?
po TPK
Czwartek, 18 lipca 2013 | dodano:18.07.2013
| Km: | 36.65 | Km teren: | 26.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 18.17 |
| Pr. maks.: | 35.40 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | 2125kcal | Podjazdy: | 378m | Rower: | |||
Po pracy na rowerek, na moją standardową pętlę po Szwedzkiej Grobli, Bytowskiej, Węglowej i Drodze Marnych Mostów. Pierwszy podjazd tak mnie dobrze rozgrzał, że zrobiłem drugą pętlę na Węglowej i Marnych Mostach.
Jasień
Wtorek, 16 lipca 2013 | dodano:16.07.2013
| Km: | 5.99 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 19.98 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.3 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Mocno dziś wieje. Koniec lata?
Westerplatte
Niedziela, 14 lipca 2013 | dodano:14.07.2013
| Km: | 45.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 20.04 |
| Pr. maks.: | 48.80 | Temperatura: | 24.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Od rana nie mogłem się zdecydować: jechać czy nie jechać, może z rwm, a może sam, ale gdzie by tu – i tak zeszło mi prawie pół dnia. W końcu postanowiłem że przejadę się na obiad na Główne Miasto i potem pokręcę na nowej ddr na Sucharskiego, w kierunku Twierdzy Wisłoujście lub Westerplatte. Po drodze sprawdziłem postępy przy kopaniu tunelu pod Martwą Wisłą – po prawej stronie widziałem spory magazyn prefabrykowanych elementów betonowych do utwardzania ścian drążonego tunelu.

budowa tunelu pod Martwą Wisłą by adas172002
Zaskoczyło mnie że od kwietnia chyba nic nie zmieniło się na budowanej Sucharskiego. Ddr jest nadal nieoddana do użytku, znaki stoją ale symbol roweru jest nadal pozaklejany taśmą przylepną. Trzeba uważać na bardzo wysoki krawężnik, ale poza tym to doskonała trasa, wiele ludzi już z niej korzysta.
Pokręciłem się trochę po Westerplatte. Ostatni raz byłem tam jeszcze w czasach liceum, na początku któregoś roku szkolnego władza zwiozła licealistów na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża.

pomnik Obrońców Wybrzeża by adas172002
Z Westerplate świetnie widać terminal promowy, który znajduje się po drugiej stronie kanału portowego. Akurat trwało bunkrowanie promu Scandinavia.

baza promowa w Gdańsku by adas172002
Nie jestem pewny dystansu, bo w liczniku wyczerpała się bateria i możliwe że muszę na nowo zaprogramować obwód koła. Muszę to sprawdzić w wolnej chwili.

budowa tunelu pod Martwą Wisłą by adas172002
Zaskoczyło mnie że od kwietnia chyba nic nie zmieniło się na budowanej Sucharskiego. Ddr jest nadal nieoddana do użytku, znaki stoją ale symbol roweru jest nadal pozaklejany taśmą przylepną. Trzeba uważać na bardzo wysoki krawężnik, ale poza tym to doskonała trasa, wiele ludzi już z niej korzysta.
Pokręciłem się trochę po Westerplatte. Ostatni raz byłem tam jeszcze w czasach liceum, na początku któregoś roku szkolnego władza zwiozła licealistów na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża.

pomnik Obrońców Wybrzeża by adas172002
Z Westerplate świetnie widać terminal promowy, który znajduje się po drugiej stronie kanału portowego. Akurat trwało bunkrowanie promu Scandinavia.

baza promowa w Gdańsku by adas172002
Nie jestem pewny dystansu, bo w liczniku wyczerpała się bateria i możliwe że muszę na nowo zaprogramować obwód koła. Muszę to sprawdzić w wolnej chwili.
szlak motławski czyli Krzywe Koło i Suchy Dąb
Środa, 10 lipca 2013 | dodano:11.07.2013Kategoria po ciemku
| Km: | 101.65 | Km teren: | 2.20 | Czas: | 05:34 | km/h: | 18.26 |
| Pr. maks.: | 43.72 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 520m | Rower: | |||
Tytułowe Krzywe Koło to miejscowość po drodze :-), podobnie Suchy Dąb. Wycieczka w podobno 60 osobowych peletonie, zorganizowana przez GRT. Sama wycieczka to 80 km, reszta to dojazdy.

fotka z FB GRT by adas172002

fotka z FB GRT by adas172002
po TPK
Sobota, 6 lipca 2013 | dodano:06.07.2013
| Km: | 27.92 | Km teren: | 26.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 17.09 |
| Pr. maks.: | 36.79 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | 1682kcal | Podjazdy: | 165m | Rower: | |||
Coś dawno nie jeździłem po PTK. Roślinność wystrzeliła, w lesie jest tak ciemno że miejscami miałem kłopot z rozpoznaniem co mam pod kołami – to efekt liści na drzewach, zasłaniających promienie Słońca. Ciemno i mokro, przynajmniej miejscami. W kilku miejscach zaszły zmiany, a to trochę drzew wykarczowano i się zrobiła polana, a to leśnicy zniszczyli drogę.
Chełm
Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:29.06.2013Kategoria cargo cycling
| Km: | 14.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 19.81 |
| Pr. maks.: | 50.50 | Temperatura: | 23.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | 677kcal | Podjazdy: | 165m | Rower: | |||
Do apteki na Chełmie, dane wg endomondo (zapomniałem licznika).
wokół Łeby
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano:23.06.2013
| Km: | 102.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:37 | km/h: | 15.51 |
| Pr. maks.: | 34.75 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 666m | Rower: | |||
Na ostatni dzień zostawiłem sobie zaplanowaną jeszcze przed wyjazdem wycieczkę do latarni w Czołpinie i na górę Rowokół (115 m n.p.m.), najwyższy szczyt w okolicy. Nie chciałem się męczyć pchając rower po piaskach, więc wybrałem trasę po znakowanych szlakach, częściowo po międzynarodowym szlaku rowerowym R10. Liczyłem na w miarę bezbolesny przejazd, ale się sromotnie przeliczyłem. Ale po kolei.
Wyjazd z Łeby bardzo przyjemny, droga wiedzie wzdłuż szuwarów jeziora Łebsko, w oddali widać wydmy. Gdyby tylko droga nie była taka dziurawa, a miejscami zamieniająca się w piaskownicę. Docieram do pierwszej wsi: Żarnowska, we wsi wybudowane niedawno za unijne pieniądze chodniki i równiutka asfaltowa ulica, a po bokach stare chaty przeplatające się z turystycznymi pokojami, Żarnowska to chyba dobre miejsce na agroturystykę lub łowienie rybek.
Na wyjeździe ze wsi trochę błądzę, ale szybko odnajduję właściwą drogę, znowu dziurawą niczym Meteorytowa i suchą jak pieprz. Szybko docieram do granicy lasu i wjeżdżam na teren Słowińskiego Parku Narodowego. W lesie jeszcze więcej piachu, mijam się z kilkoma sakwiarzami, większość to Niemcy w podeszłym wieku, chyba liczyli na lepszą jakość infrastruktury drogowej na urlopie w Polsce :-) W miejscach gdzie kopny piach uniemożliwia jazdę natychmiast dopadają mnie chmary muszek, komarów i innego latającego cholerstwa.
W końcu wyjeżdżam z lasu, dotarłem do wsi Gać. Za wsią mostek na rzece Łeba i długa prosta, równa szutrowa droga do skrzyżowania na którym skręcam w lewo aby wkrótce osiągnąć Izbicę. Z Izbicy droga prowadzi po (znowu) piaskowym podjeźdze, szybko jednak zmienia się w wyłożony betonowymi płytami trakt do Lisiej Góry. W samej Lisiej Górze naliczyłem chyba dwa domy i jakiś mega wypasiony, wielki (po obu stronach drogi), wygrodzony i wspaniale utrzymany prywatny teren. Za domami skrzyżowanie z traktem z południa (na mapie widzę że prowadzi do Zgierza, będę tam przejeżdżać w drodze powrotnej). Za skrzyżowaniem trakt tnie na wprost, po obu stronach pastwiska a na nich stada krówek. Fajnie tam mają. Ale im dalej tym bardziej bujna roślinność po obu stronach, w końcu szlak kończy się i znowu widzę tablice informujące o wjeździe do Parku.
Droga szybko dosłownie znika i zastępuje ją taka ścieżka po moczarach (dobrze że jest sucho):

To jest szlak żółty by adas172002

Zdjęcie z drugiej strony by adas172002
Ten szlak z pewnością nie jest przejezdny dla rowerów z sakwami, ja na szczęście mam górala i daję radę. Docieram do końca lasu, gdzie czeka mnie przejście po kolejnym podeście, w stanie podobnym do poprzedniego. Za nim szlak skręca i zaczyna się mała rzeźnia – chyba jeszcze nigdzie tak mnie owady nie pokąsały jak w tym miejscu. Klnę w żywy kamień, odganiam się i napieram do przodu. Tylko że z tym odganianiem to tak naprawdę ciężko, bo trzeba mocno trzymać kierę i uważać, żeby nie zjechać do pobliskiego rowu melioracyjnego (czy co to tam jest). W końcu wyjeżdżam do cywilizacji, jest mały parking a na nim nawet samotne auto. Tylko że nie sposób się zatrzymać, bo muchy atakują dalej. Ruszam więc dalej, droga która początkowo była wyłożona betonowymi płytami znowu zmienia się w jakiś rozjeżdżony szlak, dosłownie co 5 metrów przecięty dołkiem z wyschniętym (albo i nie) błockiem. Z naprzeciwka jedzie para niemieckich emerytów na trekingach, szczerze im współczuję jeśli wybiorą szlak z którego właśnie przyjechałem. Z powodu much nie zatrzymuję się na zdjęcia, chcę jak najszybciej wyjechać i zostawić je z tyłu. Udaje mi się to w Klukach, mogę się w końcu zatrzymać na odpoczynek. Wybieram sklepik, kupuję loda i cieszę się z chwili wytchnienia.
W Klukach znajduje się Muzeum Wsi Słowińskiej, ja jednak nie zatrzymuję się na zwiedzanie, oglądam tylko z siodełka stare chaty i budynki. Więcej można zobaczyć wirtualnie. Asfalt z Kluk prowadzi przez las (po prawej mijam stary cmentarz) do wsi Łokciowe, gdzie wybieram skrót wzdłuż kanału odwaniającego w stronę Czołpina. Odnajduję drogę do latarnii i wspinam się na górę – latarnia jest wybudowana na szczycie 50 metrowej wydmy. Ze szczytu widok niczym w górach – słupy elektryczne przypominają trochę kolej linową.

Na horyzoncie widać Rowokół by adas172002

Latarnia morska w Czołpinie by adas172002
Droga z Czołpina do Smołdzina to lokalny asfalt, ja jednak zaczynam już odczuwać trudy wycieczki, dlatego w Smołdzienie robię sobie drugi postój na drugiego loda i fantę. Posilony atakuję górę Rowokół, góra wygrywa – podjazd (od strony stacji benzynowej) jest zbyt piaszczysty aby go pokonać na kołach, a końcówka wejścia to drewniane schody (na szczęście z rampami dla pojazdów kołowych). Na szczycie jest wieża widokowa, ja jednak rezygnuję z zwiedzania – nie chcę zostawić roweru bez dozoru, a powietrze dziś nie jest przejrzyste.

Wieża widokowa na górze Rowokół by adas172002
Z góry wybieram zjazd z drugiej strony, ale omijam skręt w stronę Smołdzina i gubię się. Mały postój na obranie kierunku i napieram dalej, wybieram leśne ścieżki w stronę południową i ostatecznie wyjeżdżam z lasu w okolicach Gardny Wielkiej. Byłem tu w 2011, wiem gdzie zatrzymać się na trzeci popas (lodzik i dla odmiany sprite ;-) Trzeba zaplanować jakiś szybki powrót do Łeby, bo wycieczka którą planowałem na 3-4 godziny strasznie się wydłużyła. Decyduję się jak najwięcej pokonać asfaltami i trzymać się z daleka od szlaków wokół jeziora Łebsko.
Jako pierwszy punkt mojej drogi powrotnej wskazałem wieś Żelazo, do której docieram zgodnie z założeniami - asfaltem, po drodze jeszcze raz mijając Smołdzino. Kolejny punkt to dotarcie do DK213, ale z Żelaza musiałbym za dużo nadłożyć drogi, wybieram więc skrót przez las w kierunku wsi Równo. No i oczywiście znowu trafiam na piaskownicę, co ciekawe ten odcinek jest oznaczony jako szlak rowerowy. Jeez… W Równie wspinam się na jeden z niewielu dziś podjazdów (po bruku) i na zjeździe nawet wpadam kołem w błoto (pierwsze, nie licząc mokradeł w Klukach). Odcinek z Równa do Równienka jest bardzo malowniczy, ja jednak jestem już zbyt zmęczony i nie chce mi się focić. Dodatkowo skończyła mi się butelka z spritem i rozglądam się za sklepem, a tu mijam kolejne wsie i nic. W końcu w Cieminie znajduję otwarty sklepik, robię większe zakupy „płynne” i wciągam kolejnego loda.
W Rzuskim Lesie mijam jakiś dom ustrojony na wesele, w kolejnych wsiach na drodze ludzie czekają na przejazd młodych z tradycyjnymi „bramami”. Ja mogę jechać za darmochę :-) W końcu docieram do DK213 i z większą prędkością jadę w stronę Wicka, aby skręcić w stronę Łeby. Przed Wickiem czeka mnie jeszcze podjazd, wydaje mi się że już ostatni. Ale nie, jeszcze jedne będzie za Charbrowem, w którym odbywa się jakiś lokalny festyn. Po drodze robię sobie kilka postojów, zmęczenie nie pozwala na jazdę non-stop większych odcinków. W końcu docieram do ronda na wjeździe do Łeby, na liczniku jest 100 i pół km.
Wyjazd z Łeby bardzo przyjemny, droga wiedzie wzdłuż szuwarów jeziora Łebsko, w oddali widać wydmy. Gdyby tylko droga nie była taka dziurawa, a miejscami zamieniająca się w piaskownicę. Docieram do pierwszej wsi: Żarnowska, we wsi wybudowane niedawno za unijne pieniądze chodniki i równiutka asfaltowa ulica, a po bokach stare chaty przeplatające się z turystycznymi pokojami, Żarnowska to chyba dobre miejsce na agroturystykę lub łowienie rybek.
Na wyjeździe ze wsi trochę błądzę, ale szybko odnajduję właściwą drogę, znowu dziurawą niczym Meteorytowa i suchą jak pieprz. Szybko docieram do granicy lasu i wjeżdżam na teren Słowińskiego Parku Narodowego. W lesie jeszcze więcej piachu, mijam się z kilkoma sakwiarzami, większość to Niemcy w podeszłym wieku, chyba liczyli na lepszą jakość infrastruktury drogowej na urlopie w Polsce :-) W miejscach gdzie kopny piach uniemożliwia jazdę natychmiast dopadają mnie chmary muszek, komarów i innego latającego cholerstwa.
W końcu wyjeżdżam z lasu, dotarłem do wsi Gać. Za wsią mostek na rzece Łeba i długa prosta, równa szutrowa droga do skrzyżowania na którym skręcam w lewo aby wkrótce osiągnąć Izbicę. Z Izbicy droga prowadzi po (znowu) piaskowym podjeźdze, szybko jednak zmienia się w wyłożony betonowymi płytami trakt do Lisiej Góry. W samej Lisiej Górze naliczyłem chyba dwa domy i jakiś mega wypasiony, wielki (po obu stronach drogi), wygrodzony i wspaniale utrzymany prywatny teren. Za domami skrzyżowanie z traktem z południa (na mapie widzę że prowadzi do Zgierza, będę tam przejeżdżać w drodze powrotnej). Za skrzyżowaniem trakt tnie na wprost, po obu stronach pastwiska a na nich stada krówek. Fajnie tam mają. Ale im dalej tym bardziej bujna roślinność po obu stronach, w końcu szlak kończy się i znowu widzę tablice informujące o wjeździe do Parku.
Droga szybko dosłownie znika i zastępuje ją taka ścieżka po moczarach (dobrze że jest sucho):

To jest szlak żółty by adas172002

Zdjęcie z drugiej strony by adas172002
Ten szlak z pewnością nie jest przejezdny dla rowerów z sakwami, ja na szczęście mam górala i daję radę. Docieram do końca lasu, gdzie czeka mnie przejście po kolejnym podeście, w stanie podobnym do poprzedniego. Za nim szlak skręca i zaczyna się mała rzeźnia – chyba jeszcze nigdzie tak mnie owady nie pokąsały jak w tym miejscu. Klnę w żywy kamień, odganiam się i napieram do przodu. Tylko że z tym odganianiem to tak naprawdę ciężko, bo trzeba mocno trzymać kierę i uważać, żeby nie zjechać do pobliskiego rowu melioracyjnego (czy co to tam jest). W końcu wyjeżdżam do cywilizacji, jest mały parking a na nim nawet samotne auto. Tylko że nie sposób się zatrzymać, bo muchy atakują dalej. Ruszam więc dalej, droga która początkowo była wyłożona betonowymi płytami znowu zmienia się w jakiś rozjeżdżony szlak, dosłownie co 5 metrów przecięty dołkiem z wyschniętym (albo i nie) błockiem. Z naprzeciwka jedzie para niemieckich emerytów na trekingach, szczerze im współczuję jeśli wybiorą szlak z którego właśnie przyjechałem. Z powodu much nie zatrzymuję się na zdjęcia, chcę jak najszybciej wyjechać i zostawić je z tyłu. Udaje mi się to w Klukach, mogę się w końcu zatrzymać na odpoczynek. Wybieram sklepik, kupuję loda i cieszę się z chwili wytchnienia.
W Klukach znajduje się Muzeum Wsi Słowińskiej, ja jednak nie zatrzymuję się na zwiedzanie, oglądam tylko z siodełka stare chaty i budynki. Więcej można zobaczyć wirtualnie. Asfalt z Kluk prowadzi przez las (po prawej mijam stary cmentarz) do wsi Łokciowe, gdzie wybieram skrót wzdłuż kanału odwaniającego w stronę Czołpina. Odnajduję drogę do latarnii i wspinam się na górę – latarnia jest wybudowana na szczycie 50 metrowej wydmy. Ze szczytu widok niczym w górach – słupy elektryczne przypominają trochę kolej linową.

Na horyzoncie widać Rowokół by adas172002

Latarnia morska w Czołpinie by adas172002
Droga z Czołpina do Smołdzina to lokalny asfalt, ja jednak zaczynam już odczuwać trudy wycieczki, dlatego w Smołdzienie robię sobie drugi postój na drugiego loda i fantę. Posilony atakuję górę Rowokół, góra wygrywa – podjazd (od strony stacji benzynowej) jest zbyt piaszczysty aby go pokonać na kołach, a końcówka wejścia to drewniane schody (na szczęście z rampami dla pojazdów kołowych). Na szczycie jest wieża widokowa, ja jednak rezygnuję z zwiedzania – nie chcę zostawić roweru bez dozoru, a powietrze dziś nie jest przejrzyste.

Wieża widokowa na górze Rowokół by adas172002
Z góry wybieram zjazd z drugiej strony, ale omijam skręt w stronę Smołdzina i gubię się. Mały postój na obranie kierunku i napieram dalej, wybieram leśne ścieżki w stronę południową i ostatecznie wyjeżdżam z lasu w okolicach Gardny Wielkiej. Byłem tu w 2011, wiem gdzie zatrzymać się na trzeci popas (lodzik i dla odmiany sprite ;-) Trzeba zaplanować jakiś szybki powrót do Łeby, bo wycieczka którą planowałem na 3-4 godziny strasznie się wydłużyła. Decyduję się jak najwięcej pokonać asfaltami i trzymać się z daleka od szlaków wokół jeziora Łebsko.
Jako pierwszy punkt mojej drogi powrotnej wskazałem wieś Żelazo, do której docieram zgodnie z założeniami - asfaltem, po drodze jeszcze raz mijając Smołdzino. Kolejny punkt to dotarcie do DK213, ale z Żelaza musiałbym za dużo nadłożyć drogi, wybieram więc skrót przez las w kierunku wsi Równo. No i oczywiście znowu trafiam na piaskownicę, co ciekawe ten odcinek jest oznaczony jako szlak rowerowy. Jeez… W Równie wspinam się na jeden z niewielu dziś podjazdów (po bruku) i na zjeździe nawet wpadam kołem w błoto (pierwsze, nie licząc mokradeł w Klukach). Odcinek z Równa do Równienka jest bardzo malowniczy, ja jednak jestem już zbyt zmęczony i nie chce mi się focić. Dodatkowo skończyła mi się butelka z spritem i rozglądam się za sklepem, a tu mijam kolejne wsie i nic. W końcu w Cieminie znajduję otwarty sklepik, robię większe zakupy „płynne” i wciągam kolejnego loda.
W Rzuskim Lesie mijam jakiś dom ustrojony na wesele, w kolejnych wsiach na drodze ludzie czekają na przejazd młodych z tradycyjnymi „bramami”. Ja mogę jechać za darmochę :-) W końcu docieram do DK213 i z większą prędkością jadę w stronę Wicka, aby skręcić w stronę Łeby. Przed Wickiem czeka mnie jeszcze podjazd, wydaje mi się że już ostatni. Ale nie, jeszcze jedne będzie za Charbrowem, w którym odbywa się jakiś lokalny festyn. Po drodze robię sobie kilka postojów, zmęczenie nie pozwala na jazdę non-stop większych odcinków. W końcu docieram do ronda na wjeździe do Łeby, na liczniku jest 100 i pół km.

