pierwszomajowa pętla
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano:01.05.2012
| Km: | 182.72 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:37 | km/h: | 23.99 |
| Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | HRmax: | 166( 93%) | HRavg | 131( 73%) | |
| Kalorie: | 9999kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Turysta zorganizował pierwszomajową wycieczkę, trasa z Gdańska przez Sobieszewo i Mikoszewo do Krynicy Morskiej, nawrotka i w stronę Tczewa przez Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw. Powrot do Gdańska czerwonym szlakiem rowerowym. Zapis śladu nie uwzględnia dojazdu i powrotu do domu.
Rano zjechałem sobie do mostu Krowiego, gdzie miałem spotkać się z resztą, która jechała z Osowej. Oczekiwanie umiliłem sobie foceniem poranka nad Motławą.

Potem już nie miałem za dużo możliwości na używanie aparatu. Panowie mają tempo w granicach 30 km/h, jak z taką szybkością jeżdżę z wiatrem i w porywach :-) Dodatkowo rower miał małe kłopoty techniczne — nie mogłem normalnie wrzucić blatu, a w trakcie coś zdezaktywowało mi najmniejszą zębatkę w kasecie. Muszę go wymyć, nasmarować i wyregulować.
Szybkie tempo zaczęło mi przeszkadzać przy dojeździe do Kątów Rybackich, więc się zeźliłem i po prostu zatrzymałem. Droga dalej jest mocno uczęszczana przez samochody, a ponieważ nie ma pobocza i nie jest szeroka, jazda nią nie była zbyt bezpieczna. Co chwila jakieś auto albo wyprzedzało nas w niebezpiecznie małej odległości, albo zajeżdżało drogę chowając się przez nadjeżdżającymi samochodami z przeciwka.
No ale ostatecznie dotarliśmy do Krynicy Morskiej, sesja zdjęciowa przy pomniku jakiegoś rybaka, rundka na pomoście w porcie i na obiadek — zjadłem pysznego łososia z grilla.
Przy obiedzie powstał pomysł aby jechać dalej aż do granicy, ale miał za małe poparcie i postanowiliśmy trzymać się pierwotnego planu wycieczki. Jeszcze sprawdziliśmy jak wygląda plaża od strony morza i w drogę powrotną. W Sztutowie odbijamy w lewo, a ja mam wątpliwości czy nie pojechać prosto. Ale skręcam. Pojechałem na tą wycieczkę z myślą że pokonam siebie i ustanowią nową życiówkę. Cel udało się wypełnić, ale w ostatecznym rozrachunku nie jestem satysfakcjonowany. Ale nie uprzedzajmy faktów…
Droga ze Sztutowa była miłą odmianą, mały ruch i wiatr który nie przeszkadzał. Ale niestety droga łączy się z dużo bardziej uczęszczaną trasą 502, z której musimy szybko uciekać bo jazda nią była jeszcze większą ruletką niż droga na Mierzeję. Odbijamy w lewo w urokliwej wsi Tujsk i nadkładając drogi docieramy do Nowego Dworu Gdańskiego. Za Tujskiem wiatr przeszkadza, niestety prognoza sprawdziła się. Na tym odcinku mam kolejny kryzys i zastanawiam się czy nie pojechać do Elbląga na PKP. Ale ostatecznie jadę dalej, po uzupełnieniu zapasu płynów wraca energia, a że dodatkowo odcinek aż do samego Tczewa jest z wiatrem, jedziemy szybko i przyjemnie. Średnia na moim liczniku osiąga rekordową wartość 25,1 km/h! To budujące, bo startowałem z poziomu c. 22 km/h.
Most lisewski w Tczewie można przejechać, chociaż oficjalnie jest tam zakaz ruchu, nawet pieszego. Po zmianie kierunku jazdy na N zaczyna się walka z wiatrem, który skutecznie spowalnia nas nawet poniżej 20 km/h. Szybko też uciekają siły, mimo długiego postoju postanawiam się wycofać i zrejterować na PKP. Jadę do Pszczółek, to dla mnie koniec trasy. Żałuję że nie wykrzesałem z siebie więcej woli walki z tym wiatrem, pewnie jakoś bym dojechał. Ale z drugiej strony na pewno nie była to przyjemność, a ostatecznie dobrze spędzony czas to mój cel, nie statystyki. Po doliczeniu dojazdu i powrotu do domu i tak mam nową życiówkę.
Rano zjechałem sobie do mostu Krowiego, gdzie miałem spotkać się z resztą, która jechała z Osowej. Oczekiwanie umiliłem sobie foceniem poranka nad Motławą.

Potem już nie miałem za dużo możliwości na używanie aparatu. Panowie mają tempo w granicach 30 km/h, jak z taką szybkością jeżdżę z wiatrem i w porywach :-) Dodatkowo rower miał małe kłopoty techniczne — nie mogłem normalnie wrzucić blatu, a w trakcie coś zdezaktywowało mi najmniejszą zębatkę w kasecie. Muszę go wymyć, nasmarować i wyregulować.
Szybkie tempo zaczęło mi przeszkadzać przy dojeździe do Kątów Rybackich, więc się zeźliłem i po prostu zatrzymałem. Droga dalej jest mocno uczęszczana przez samochody, a ponieważ nie ma pobocza i nie jest szeroka, jazda nią nie była zbyt bezpieczna. Co chwila jakieś auto albo wyprzedzało nas w niebezpiecznie małej odległości, albo zajeżdżało drogę chowając się przez nadjeżdżającymi samochodami z przeciwka.
No ale ostatecznie dotarliśmy do Krynicy Morskiej, sesja zdjęciowa przy pomniku jakiegoś rybaka, rundka na pomoście w porcie i na obiadek — zjadłem pysznego łososia z grilla.
Przy obiedzie powstał pomysł aby jechać dalej aż do granicy, ale miał za małe poparcie i postanowiliśmy trzymać się pierwotnego planu wycieczki. Jeszcze sprawdziliśmy jak wygląda plaża od strony morza i w drogę powrotną. W Sztutowie odbijamy w lewo, a ja mam wątpliwości czy nie pojechać prosto. Ale skręcam. Pojechałem na tą wycieczkę z myślą że pokonam siebie i ustanowią nową życiówkę. Cel udało się wypełnić, ale w ostatecznym rozrachunku nie jestem satysfakcjonowany. Ale nie uprzedzajmy faktów…
Droga ze Sztutowa była miłą odmianą, mały ruch i wiatr który nie przeszkadzał. Ale niestety droga łączy się z dużo bardziej uczęszczaną trasą 502, z której musimy szybko uciekać bo jazda nią była jeszcze większą ruletką niż droga na Mierzeję. Odbijamy w lewo w urokliwej wsi Tujsk i nadkładając drogi docieramy do Nowego Dworu Gdańskiego. Za Tujskiem wiatr przeszkadza, niestety prognoza sprawdziła się. Na tym odcinku mam kolejny kryzys i zastanawiam się czy nie pojechać do Elbląga na PKP. Ale ostatecznie jadę dalej, po uzupełnieniu zapasu płynów wraca energia, a że dodatkowo odcinek aż do samego Tczewa jest z wiatrem, jedziemy szybko i przyjemnie. Średnia na moim liczniku osiąga rekordową wartość 25,1 km/h! To budujące, bo startowałem z poziomu c. 22 km/h.
Most lisewski w Tczewie można przejechać, chociaż oficjalnie jest tam zakaz ruchu, nawet pieszego. Po zmianie kierunku jazdy na N zaczyna się walka z wiatrem, który skutecznie spowalnia nas nawet poniżej 20 km/h. Szybko też uciekają siły, mimo długiego postoju postanawiam się wycofać i zrejterować na PKP. Jadę do Pszczółek, to dla mnie koniec trasy. Żałuję że nie wykrzesałem z siebie więcej woli walki z tym wiatrem, pewnie jakoś bym dojechał. Ale z drugiej strony na pewno nie była to przyjemność, a ostatecznie dobrze spędzony czas to mój cel, nie statystyki. Po doliczeniu dojazdu i powrotu do domu i tak mam nową życiówkę.
po Gdańsku
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012
| Km: | 37.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 18.72 |
| Pr. maks.: | 41.40 | Temperatura: | 23.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Pojechałem sobie dziś anlenem, po pierwsze zmierzyłem ile czasu zajmie mi jutro zjazd na Krowi Most — umówione miejsce zbiórki. Po drugie — kupiłem w Baltrade akumulatorki dla Teścia. Po trzecie — pojechałem na plażę trochę się pobyczyć na piasku.

Potem jeszcze do apteki i na obiadek do Kmara. Jak zawsze obiadki tam kończą się tym że nie mam siły na nic więcej — powrót przez Oliwę i świeżo wylany asfalcik na Kościerskiej.
Ciekawa sprawa dziś z temperaturą. Można by to ująć jako nowe prawo fizyki: na wiosnę temperatura powietrza wzrasta o 10° na pierwszych 100 metrach wzniosu :-) Dowodem są obserwacje: temperatura odnotowana na ddr wzdłóż zatoki = 16°, temperatura na moim osiedlu (ok. 130 m n.p.m.) = 28,5°C.

Potem jeszcze do apteki i na obiadek do Kmara. Jak zawsze obiadki tam kończą się tym że nie mam siły na nic więcej — powrót przez Oliwę i świeżo wylany asfalcik na Kościerskiej.
Ciekawa sprawa dziś z temperaturą. Można by to ująć jako nowe prawo fizyki: na wiosnę temperatura powietrza wzrasta o 10° na pierwszych 100 metrach wzniosu :-) Dowodem są obserwacje: temperatura odnotowana na ddr wzdłóż zatoki = 16°, temperatura na moim osiedlu (ok. 130 m n.p.m.) = 28,5°C.
na luzie po TPK
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012
| Km: | 50.36 | Km teren: | 46.00 | Czas: | 03:27 | km/h: | 14.60 |
| Pr. maks.: | 46.49 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Dziś pierwsza jazda w 2012 w letnim ubraniu: koszulka z krótkimi rękawkami i szorty, a i tak na początku po przejechaniu na otwartej przestrzeni c. 2 km było za gorąco. W końcu udało mi się namówić na wspólną wycieczkę Kasię, trochę mieliśmy problemów z ustaleniem miejsca spotkania ale w końcu się udało. Skierowaliśmy się w stronę lasu, i to był strzał w 10. Warunki termiczne idealne, na otwartej przestrzeni w ciągu dnia było już za gorąco. Pokręciliśmy się leniwym tempem po Szwedzkiej Grobli, wjechaliśmy Marnymi Mostami na Owczarnię i przeskoczyliśmy na drugą stronę Spacerowej na pętlę Rejem: zjazd łagodnym, podjazd ostrym.
Kasia na końcu podjazdu Marnymi Mostami.
Po drodze spotkaliśmy Marcina z synem, który także kręcił Rejem/ Reje, więc dalej razem wjechaliśmy na górę i zawróciliśmy w stronę Owczarni. Tam się pożegnaliśmy, Marcin pokazał nam drogę w stronę Wzniesienia Marii. Nie jestem pewnien czy do niego dojechaliśmy, bo nie kojarzę miejsca, po prostu dojechaliśmy wskazaną drogą do skrzyżowania z Marnymi Mostami i skierowaliśmy się w stronę Węglowej, potem w górę Kleszą z odbiciem na Matarnię. Chciałem przeskoczyć na drugą stronę obwodnicy, ale Kasia już powoli miała dość (to jej trzecia jazda w tym roku, więc i tak nieźle dawała radę), więc zmiana planu — zjazd do Mamblewa i w stronę Nowca i Stawu Wróbla, aby jeszcze przez moment pobyczyć się na słońcu. Dalej już po prostu odprowadziłem Kasię w jej strony, a przy okazji zmierzyłem się z prawdziwą francą wśród podjazdów: Myśliwską. Zawsze nie mogłem dać jej rady, ale dziś ją pokonałem :-)
W sumie wyszło na liczniku ponad 50 km.

Kurz opada powoli… by adas172002, on Flickr
Kasia na końcu podjazdu Marnymi Mostami.Po drodze spotkaliśmy Marcina z synem, który także kręcił Rejem/ Reje, więc dalej razem wjechaliśmy na górę i zawróciliśmy w stronę Owczarni. Tam się pożegnaliśmy, Marcin pokazał nam drogę w stronę Wzniesienia Marii. Nie jestem pewnien czy do niego dojechaliśmy, bo nie kojarzę miejsca, po prostu dojechaliśmy wskazaną drogą do skrzyżowania z Marnymi Mostami i skierowaliśmy się w stronę Węglowej, potem w górę Kleszą z odbiciem na Matarnię. Chciałem przeskoczyć na drugą stronę obwodnicy, ale Kasia już powoli miała dość (to jej trzecia jazda w tym roku, więc i tak nieźle dawała radę), więc zmiana planu — zjazd do Mamblewa i w stronę Nowca i Stawu Wróbla, aby jeszcze przez moment pobyczyć się na słońcu. Dalej już po prostu odprowadziłem Kasię w jej strony, a przy okazji zmierzyłem się z prawdziwą francą wśród podjazdów: Myśliwską. Zawsze nie mogłem dać jej rady, ale dziś ją pokonałem :-)
W sumie wyszło na liczniku ponad 50 km.

Kurz opada powoli… by adas172002, on Flickr
tczewskie improwizacje
Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012
| Km: | 82.85 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 04:29 | km/h: | 18.48 |
| Pr. maks.: | 40.21 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 562m | Rower: | |||
Na niedzielę umówiłem się z Maćkiem na wspólne kręcenie, wstępnie ustaliliśmy dystans na co najmniej 60 km. Rano zapakowałem się z rowerem do auta i o 9. byłem już w Tczewie. Trasa w pierwszym etapie to stała trasa treningowa Maćka, miałem okazję na własne oczy zobaczyć nowe inwestycje: zaporę w Młynkach i wspaniale wyasfaltowaną drogę leśną do Wędkowych.
Po osiągnięciu celu nad jeziorem Damaszka i odpoczynku, skierowaliśmy koła w stronę Skarszew, po drodze uzupełniając zapasy w lokalnym sklepiku w Boroszewie. W Bolesławowie obejrzeliśmy budynki po wybudowanym na początku XX w. kompleksie stajni i gorzelni, aktualnie mieści się tam Zespół Szkół Rolniczych. Dalej zaproponowałem aby sprawdzić niedawno wybudowany na nasypie po rozebranej linii kolejowej z Pszczółek szlak, skierowaliśmy się więc w stronę Sobowidza.
Zanim tam jednak dotarliśmy zbadaliśmy możliwość jazdy nasypem po linii kolejowej na odcinku, który nie został przebudowany w drogę dla rowerów. Natrafiliśmy na miejsca gdzie wybrano już tłuczeń, często z głębokimi koleinami na których dnie był sypki żwirek, utrudniający jazdę. Dalej dawna linia zachowała jeszcze podsypkę z tłucznia, która bardzo utrudniała jazdę. Na szczęście nasyp linii przeplatał się wielokrotnie z drogą, więc przy najbliższym skrzyżowaniu obu szybko uciekliśmy na asfalcik :-) Ach, jak pięknie się po nim jechało po udręce na nasypie!
Rzeczny szlak zaczyna się w Żelisławkach, wsi położonej przy autostradzie A1. Szybko dojechaliśmy nim do Pszczółek (w sumie to tylko niecałe 3 km) i po krótkim odpoczynku postanowiliśmy dotrzeć do Tczewa szlakiem wzdłóż Wisły. Pod koniec wiatr z południa dał nam odczuć swoją siłę, skutecznie spowalniając jazdę. Przed Tczewem zrobiliśmy ostatni postój, gdzie sfociłem pięknie filtrujące światło słoneczne chmury.

W Tczewie licznik pokazał równo 80 km, dodatkowe 2 to dojazd na myjkę.
Po osiągnięciu celu nad jeziorem Damaszka i odpoczynku, skierowaliśmy koła w stronę Skarszew, po drodze uzupełniając zapasy w lokalnym sklepiku w Boroszewie. W Bolesławowie obejrzeliśmy budynki po wybudowanym na początku XX w. kompleksie stajni i gorzelni, aktualnie mieści się tam Zespół Szkół Rolniczych. Dalej zaproponowałem aby sprawdzić niedawno wybudowany na nasypie po rozebranej linii kolejowej z Pszczółek szlak, skierowaliśmy się więc w stronę Sobowidza.
Zanim tam jednak dotarliśmy zbadaliśmy możliwość jazdy nasypem po linii kolejowej na odcinku, który nie został przebudowany w drogę dla rowerów. Natrafiliśmy na miejsca gdzie wybrano już tłuczeń, często z głębokimi koleinami na których dnie był sypki żwirek, utrudniający jazdę. Dalej dawna linia zachowała jeszcze podsypkę z tłucznia, która bardzo utrudniała jazdę. Na szczęście nasyp linii przeplatał się wielokrotnie z drogą, więc przy najbliższym skrzyżowaniu obu szybko uciekliśmy na asfalcik :-) Ach, jak pięknie się po nim jechało po udręce na nasypie!
Rzeczny szlak zaczyna się w Żelisławkach, wsi położonej przy autostradzie A1. Szybko dojechaliśmy nim do Pszczółek (w sumie to tylko niecałe 3 km) i po krótkim odpoczynku postanowiliśmy dotrzeć do Tczewa szlakiem wzdłóż Wisły. Pod koniec wiatr z południa dał nam odczuć swoją siłę, skutecznie spowalniając jazdę. Przed Tczewem zrobiliśmy ostatni postój, gdzie sfociłem pięknie filtrujące światło słoneczne chmury.

W Tczewie licznik pokazał równo 80 km, dodatkowe 2 to dojazd na myjkę.
do szkoły
Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano:20.04.2012
| Km: | 6.93 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:24 | km/h: | 17.33 |
| Pr. maks.: | 38.70 | Temperatura: | 11.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Na edukację nigdy nie jest za późno ;-)
A tak naprawdę zabrałem podręczniki syna.
A tak naprawdę zabrałem podręczniki syna.
pętla o zachodzie Słońca
Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano:17.04.2012
| Km: | 9.02 | Km teren: | 1.80 | Czas: | 31:00 | km/h: | 0.29 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Po kolacji musiałem wyskoczyć do okolicznego sklepu mięsnego :-) W obie strony dokładnie 4 km. Zostawiłem siatkę z zakupami i zrobiłem jeszcze szybką pętlę wokół domu. Droga ul. Goplańską od wiaduktu nad Obwodową jest w strasznym stanie, pełno dziur w betonowych płytach – dlatego zaliczam ten odcinek do terenu ;-) Wróciłem idealnie o czasie gdy zapalają się lampy uliczne. Przejazd przez trasę WZ na skrzyżowaniu z Otomińską zajmuje strasznie dużo czasu - trzeba tam czekać na pokonanie aż trzech zielonych świateł!
kierunek Przyjaźń
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano:15.04.2012
| Km: | 34.24 | Km teren: | 27.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 18.02 |
| Pr. maks.: | 50.52 | Temperatura: | 11.0 | HRmax: | 142( 79%) | HRavg | 164( 92%) |
| Kalorie: | 2048kcal | Podjazdy: | 375m | Rower: | |||
Prognoza zapowiadała deszcze od 14., skierowałem się więc w stronę Przyjaźni, sprawdzić co nowego na budowie domu u siostry. Prognoza zapowiadała także temperaturę w granicach 6°C, ubrałem się więc w softshell. A tymczasem w rzeczywistości w porywach było nawet 12°, było mi za gorąco. Wczoraj przy niższej temperaturze byłem ubrany w bluzę, a dziś - w kurtkę :-)
W lesie przed Sulminem przebiegła mi drogę sarenka. Nie było szans aby ją sfocić.
W drodze powrotnej pojechałem na myjkę. Miałem dwie monety 50gr, chciałem skorzystać z automatu do rozmieniania pieniędzy a tu zonk. Po wrzuceniu pieniążków nie mogłem nic zrobić - okazuje się że automat rozmienia wszystko ale na bilon o nominale 2 albo 5 zł. Nie było opcji wycofania się z operacji i zwrotu wrzuconych pieniędzy. Na szczęście pomogła mi obsługa i mogłem trochę opłukać rower z jeszcze zeszłosezonowego błota. Ale 1zł to za mało - opłukałem tylko jedną stronę.
W lesie przed Sulminem przebiegła mi drogę sarenka. Nie było szans aby ją sfocić.
W drodze powrotnej pojechałem na myjkę. Miałem dwie monety 50gr, chciałem skorzystać z automatu do rozmieniania pieniędzy a tu zonk. Po wrzuceniu pieniążków nie mogłem nic zrobić - okazuje się że automat rozmienia wszystko ale na bilon o nominale 2 albo 5 zł. Nie było opcji wycofania się z operacji i zwrotu wrzuconych pieniędzy. Na szczęście pomogła mi obsługa i mogłem trochę opłukać rower z jeszcze zeszłosezonowego błota. Ale 1zł to za mało - opłukałem tylko jedną stronę.
po TPK
Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano:14.04.2012
| Km: | 32.19 | Km teren: | 26.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 18.39 |
| Pr. maks.: | 37.53 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | 140( 78%) | HRavg | 220(123%) |
| Kalorie: | 1896kcal | Podjazdy: | 193m | Rower: | |||
Na Bytowskiej przy stawach rybnych trzeba zwracać uwagę na żabki przechodzące drogą :-) Przy pierwszym podjeździe pomyślałem że może warto je sfocić, no i przy drugim podjeździe to zrobiłem.

Untitled by adas172002, on Flickr

Untitled by adas172002, on Flickr

Untitled by adas172002, on Flickr

Untitled by adas172002, on Flickr
na Chełm
Piątek, 6 kwietnia 2012 | dodano:06.04.2012Kategoria cargo cycling
| Km: | 15.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:46 | km/h: | 20.61 |
| Pr. maks.: | 46.50 | Temperatura: | 11.0 | HRmax: | 138( 77%) | HRavg | 167( 93%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
Spokojnym tempem do apteki na Chełmie. Sprawdziłem nowy licznik z lidla. Wygląda okropnie, ale działa w przeciwieństwie do poprzedniego (też z lidla, ale niestety kabelek się przeciął). Jestem zaskoczony zgodnością wskazań licznika i endo. Różnica (oczywiście na korzyść licznika) to raptem 0,63 km. Poprzedni pokazywał większe różnice.
czarnym szlakiem Wzgórz Szymbarskich
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano:01.04.2012
| Km: | 33.62 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:58 | km/h: | 17.09 |
| Pr. maks.: | 45.03 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | 3239kcal | Podjazdy: | 397m | Rower: | |||
A więc mogę potwierdzić – na czarnym szlaku mamy znowu mostek przez Radunię.

Mostek na Raduni by adas172002, on Flickr
Mimo obaw o pogodę, umówiliśmy się z Maćkiem i Jackiem. Maciek zaplanował sobie caly dzień na rowerowanie, reszta miała czas do obiadu, więc pojechaliśmy z Otomina w stronę świeżo odbudowanego mostku na Raduni. Wczorajsze załamanie pogody rozmiękczyło leśne drogi, więc miejscami było mokro i błotniście. Ale za to przejrzystość powietrza na 5.
Po drugiej stronie Raduni skręciliśmy wlewoprawo, pierwszy raz pojechałem w tę stronę. Na końcu lasu czekał nas fajny podjazd, zrobiłem kilka zdjęć, które niestety nie oddają jego nachylenia a i widoków ze szczytu.

Podjazd by adas172002, on Flickr

Pierwszy Jacek by adas172002, on Flickr

No i koniec pedałowania by adas172002, on Flickr

Po nawrotce było lepiej by adas172002, on Flickr

Maciek dał radę za pierwszym razem by adas172002, on Flickr
Dalej już pojechaliśmy szosą, wiatr w większości wiał z boku. Na skrzyżowaniu za Niestępowem Maciej pojechał w stronę Kartuz, a ja z Jackiem przez Lniska i Czaple do domu. W drodze powrotnej wzdłuż lotniska podskoczyła mi temperatura na liczniku: na początku w Rębiechowie było 4°C, a w Gdańsku na rondzie turbinowym - już 10°!

Mostek na Raduni by adas172002, on Flickr
Mimo obaw o pogodę, umówiliśmy się z Maćkiem i Jackiem. Maciek zaplanował sobie caly dzień na rowerowanie, reszta miała czas do obiadu, więc pojechaliśmy z Otomina w stronę świeżo odbudowanego mostku na Raduni. Wczorajsze załamanie pogody rozmiękczyło leśne drogi, więc miejscami było mokro i błotniście. Ale za to przejrzystość powietrza na 5.
Po drugiej stronie Raduni skręciliśmy w

Podjazd by adas172002, on Flickr

Pierwszy Jacek by adas172002, on Flickr

No i koniec pedałowania by adas172002, on Flickr

Po nawrotce było lepiej by adas172002, on Flickr

Maciek dał radę za pierwszym razem by adas172002, on Flickr
Dalej już pojechaliśmy szosą, wiatr w większości wiał z boku. Na skrzyżowaniu za Niestępowem Maciej pojechał w stronę Kartuz, a ja z Jackiem przez Lniska i Czaple do domu. W drodze powrotnej wzdłuż lotniska podskoczyła mi temperatura na liczniku: na początku w Rębiechowie było 4°C, a w Gdańsku na rondzie turbinowym - już 10°!

